Jak doszło do tego, że w małym miasteczku, niedaleko Grudziądza powstał karmelitański klasztor…?
Otóż pierwsza grupa Sióstr Karmelitanek Bosych przybyła tu z Kalisza , aby zapoczątkować fundację nowego Karmelu, 10 grudnia 1994 roku. Po nieudanych próbach znalezienia domu na klasztor w diecezji legnickiej, dokąd siostry były zaproszone przez Ks. Bpa Tadeusza Rybaka, sprawy przybrały nieoczekiwany obrót. Otóż mniej więcej w tym samym czasie, kiedy w Kaliszu rodziły się fundacyjne plany, Siostry Felicjanki Prowincji Warszawskiej odzyskały kilka odebranych im przed około 40-tu laty przez komunistyczne władze Polski budynków. Ich stan był na ogół opłakany. Niektóre z nich Siostry zamierzały sprzedać, aby za uzyskane dzięki temu środki odnowić pozostałe budynki. W liczbie przeznaczonych na sprzedaż obiektów był dawny ich klasztor w Łasinie. Po odebraniu go Siostrom utworzono w nim Państwowy Dom Dziecka. Jednak na poddaszu, przez całe 40 lat mieszkała mała wspólnota Felicjanek. Co najważniejsze, przez wszystkie te lata ocalała kaplica z obecnym w Tabernakulum Panem Jezusem w Najświętszym Sakramencie. Trudno więc było Siostrom pogodzić się z faktem, że wraz ze sprzedażą domu, miejsce uświęcone żywą obecnością Jezusa, „wyklęczane” przez pokolenia Sióstr i modlących się z nimi świeckich przestanie być Domem Bożym… W tajemnicy Bożych planów splotły się te dwa wątki – mniszek z Kalisza szukających domu na fundację i Sióstr Felicjanek szukających takiego użytkownika odzyskanego przez nie właśnie budynku, który uszanowałby ich miłość do Eucharystycznego Jezusa i zachował istniejącą kaplicę. Ostatnia przeszkoda – brak wystarczającej kwoty pieniędzy, aby Karmelitanki Bose mogły kupić spełniający ich oczekiwania dom – została pokonana wielką hojnością serc Sióstr Felicjanek i ich ufnością, że Boża Opatrzność zatroszczy się o materialne potrzeby Zgromadzenia. Karmel otrzymał dom na swój klasztor w darze, zobowiązując się do otaczania modlitwą Sióstr Felicjanek i wszystkich ich dzieł apostolskich. Wiadomość o decyzji, którą Siostry Felicjanki podjęły dotarła do Kalisza 14 listopada 1994 roku, w Uroczystość Wszystkich Świętych Karmelu. Ich opieka zapewne towarzyszyła nowopowstającemu klasztorowi. Jednak także miłość Sióstr Felicjanek do Jezusa w Eucharystii i wypływające z niej zaufanie Bożej Opatrzności stały się cegiełką fundamentów, na których opiera swe istnienie karmelitański klasztor w Łasinie.
Oficjalne zapoczątkowanie fundacji Karmelu w Łasinie nastąpiło 25 lutego 1995 roku. Nieustająca pomoc Maryi i opieka św. Józefa zaprowadziły karmelitanki od Swoich kaliskich Sanktuariów do Łasina. Powstający tam klasztor, kontynuując wpisaną także w jego historię tradycję Karmelu ze Lwowa, przyjął taką właśnie tytulację – Matki Bożej Nieustającej Pomocy i św. Józefa. Wikarią klasztoru, a później jego pierwszą Przeoryszą, została Matka Maria Stanisława od Najświętszego Sakramentu (Maria Spychalska).
W dniu przyjazdu nie było zbyt wiele czasu na przyglądanie się szczegółom nowego lokum, więc niektóre „mocne wrażenia” ukazały się dopiero następnego ranka. Jedna z sióstr po przebudzeniu i otwarciu „pierwszego oka” zobaczyła wydrapany na ścianie nad jej głową napis: „tu żyłem i tu umarłem”. To pewnie wyraz desperacji młodego człowieka, dla którego rzeczywistość Domu Dziecka była zbyt trudna. Jak tu oprzeć się refleksji, że Siostry przyjechały w to właśnie miejsce, aby świadectwem prostej, ale zanurzonej w Bogu codzienności mówić: „tu żyję i tu umieram (sobie!), aby ŻYĆ”. Dziecko, które nad swoim łóżkiem wydrapało słowa o śmierci, dramatycznie potrzebowało nadziei. I pewnie kolejne pokolenia karmelitanek z klasztoru w Łasinie, mają jakoś wpisane w swoje powołanie niesienie w sercach do Jezusa losów dzieci, które mieszkały tu przed nimi. Tych, którym się „powiodło” – założyły rodziny, mają pracę, etc. i tych, które w dorosłym życiu tułają się pomiędzy więzieniem a ulicą czy noclegownią dla bezdomnych… W istotę karmelitańskiego powołania bardzo mocno jest wpisane niesienie NADZIEI wbrew nadziei, czy raczej wbrew wszystkiemu, co chciałoby tę nadzieję odebrać…
Tak więc zaczęło się codzienne życie w fundacyjnych warunkach – wśród gruzów i remontów, przy akompaniamencie wibracji wiertarek i kucia młotów. Dom przez 40 lat nie był odnawiany i był praktycznie w ruinie. Trzeba było wyremontować to co najpilniejsze i choć wstępnie „przeorganizować” dom do potrzeb życia klauzurowego. To zewnętrzne budowanie, naprawianie, remontowanie to rzecz ogromnie pochłaniająca czas i siły, ale to co tak naprawdę ważne na nowej fundacji, to słuchanie poruszeń Ducha Świętego i budowanie Wspólnoty – tak by stawała się ona coraz bardziej narzędziem Jego łaski. W tym względzie – jak to w życiu – były i są chwile piękne na przemian z trudnymi, radości przeplatają się z cierpieniem. Po przeszło czterech latach tego materialnego i duchowego budowania doszłyśmy do ważnej dla łasińskiego Karmelu daty. Dekretem wydanym na mocy zezwolenia Kongregacji Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, Ks. Bp Andrzej Suski 21 listopada 1999 roku kanonicznie erygował klasztor. Sama uroczystość erekcji odbyła się 28 listopada 1999, kiedy to Zakon Karmelitański wspomina rocznicę powstanie pierwszej reformowanej wspólnoty Karmelitów Bosych w Duruelo. Z chwilą erygowania Karmelu w Łasinie życie małej gromadki Sióstr, które tu właśnie starają się realizować swoje karmelitańskie powołanie, zostało oficjalnie przyjęte przez Kościół. Kilka miesięcy później, w maju Roku Jubileuszowego czyli 2000, miał miejsce obrzęd uroczystego zamknięcia klauzury. Od tej chwili, klasztor spełniał już formalnie wszelkie wymogi, jakie córkom św. Teresy od Jezusa stawia ich Reguła i Konstytucje.
Jednak na erekcji klasztoru i zamknięciu klauzury papieskiej nie skończyły się budowlane wyzwania, które stały przed naszą Wspólnotą. Klasztor nadal nie posiadał kaplicy dla wiernych ani części gościnnej, które odpowiadałyby jego potrzebom. Pamiętny moment rozpoczęcia wykopów pod rozbudowę klasztoru miał miejsce w kwietniu 2004 roku. Całe przedsięwzięcie było dla naszej Wspólnoty ogromnym wyzwaniem – tak można to określić patrząc na sprawę od strony ludzkiej. Jednak w tej głębszej – Bożej perspektywie – była to wielka szkoła ufności. Byłyśmy ciągle zaskakiwanie Bożą miłością, troską i czuwaniem Jego Opatrzności nad nami. Po wielokroć Pan Bóg pozwalał nam dojść do granicy ludzkich możliwości i przewidywań. Pierwszym gościem surowych jeszcze murów przyszłej kaplicy były relikwie św. Teresy od Dzieciątka Jezus w czasie ich pielgrzymowania po naszej Ojczyźnie w 2005 roku. Betonowa posadzka, ledwo otynkowane ściany, dziury bez okien osłonięte papierem, a my w przyszłym oratorium za klauzurą z firanki… I mnóstwo ludzi na wieczornej, uroczystej Mszy Św. i przez całą noc czuwających z nami wokół Relikwiarza naszej Świętej Siostry. Jej obecność, kontrastująca z całą prowizorycznością warunków, jakie w danym momencie mogłyśmy stworzyć, wiele mówiła o tym co jest najważniejsze. Jak płatki róż, które z relikwiarza opadały na szary, zimny beton i swoją delikatnością udzielały mu jakiegoś dziwnego piękna, tak łaska Boża, Jego Miłosierna Miłość, ogarnia nas w każdych życiowych okolicznościach, wszystko może naznaczyć swoim pięknem. Kto ma „oczy do patrzenia” ten zobaczy…
Wspólnota łasińskiego Karmelu, choć młoda wiekiem i historią, ma już żywy udział w powstawaniu kolejnych karmelitańskich fundacji. Za zgodą Kapituły klasztoru dwie z naszych Sióstr rozeznały swoje powołanie do misyjnego Karmelu na dalekiej Syberii, w Usolu Syberyjskim. Kolejne dwie Siostry odpowiedziały na prośbę Ks. Bpa Jerzego Mazura i wraz z Siostrami z innych Karmeli współtworzą i budują będący naszą fundacją nowy klasztor w Ełku. W 2011 roku ełcką fundację wspomogła jeszcze jedna Siostra z naszego Klasztoru.
30 sierpnia 2008 roku Ks. Bp Andrzej Suski, w obecności Ks. Bpa Józefa Szamockiego, Ojca Prowincjała Romana Hernogi i wielu związanych z naszym Karmelem kapłanów, dokonał uroczystego poświęcenia nowej Kaplicy.
Bardzo jesteśmy wdzięczne kolejnym Księżom Proboszczom i Księżom Wikariuszom łasińskiej parafii, za ich troskę i pomoc, a szczególnie za ten największy DAR jakim jest codzienna Eucharystia. Cieszymy się, że możemy towarzyszyć modlitwą życiu naszej Parafii, a także dbać o kościelną zakrystię piorąc i prasując bieliznę kielichową, obrusy, szaty liturgiczne.
Naszą codzienność wypełnia modlitwa i zwykłe proste prace. Gotowanie, pranie, sprzątanie, szycie, praca w ogrodzie, robienie różańców, malowanie gipsowych figurek czy robienie ozdobnych kartek. Jedną z naszych Sióstr Bóg obdarzył talentem malarskim. Inne chwalą Stwórcę pięknem swego śpiewu. Każda – jakimś szczególnym i właściwym tylko dla niej darem ubogaca i współtworzy Wspólnotę. Każda ma ten unikalny i jedyny „talent” dany jej do pomnażania w niełatwych realiach życia. Każda niesie też w swoim sercu jakieś cierpienie czy ranę. Życie wspólne jest szczególnie naznaczone Jezusowym wezwaniem: „jedni drugich brzemiona noście”. I tak w radościach i cierpieniach codzienności „istotą naszego powołania jest stać przed Bogiem w imieniu wszystkich” (św. Teresa Benedykta od Krzyża). Pan Bóg często posługuje się tym co małe w oczach świata. Wierzymy, że zanurzając całą naszą kruchość i słabość w szaleństwie Krzyża stajemy się narzędziem Jego Miłości…